LIPIEC W WOZOWNI

 

WYSTAWY

/ Elżbieta Jabłońska: “Zachwyt” / dolna sala

kuratorka: Joanna Gwiazda

do 28.08.2023

Wystawa Elżbiety Jabłońskiej jest próbą stwarzania przestrzeni dla zachwytu. Zachwyt potrzebuje przestrzeni – ciekawej, intrygującej, przyjaznej, (nie)oświetlonej naturalnym światłem. Potrzebuje też odbiorcy, który wchodząc do niej będzie mógł odczuć spokój, ulgę, oderwać się od znanej rzeczywistości, być Tu i Teraz. Zachwyt jest dla każdego / Każdy potrzebuje zachwytu.

Zachwyt jest przede wszystkim ogromną emocją. Pierwszy raz w perspektywie psychologicznej opisali go Dacher Keltner i Jonathan Haidt. Czerpiąc z religii, filozofii oraz socjologii stworzyli prototypowe pojęcie zachwytu. Według nich emocja ta rodzi się ze zderzenia z czymś nie do ogarnięcia, z czymś co nie mieści się nam w głowach, z czymś ogromnym, niezrozumiałym, ZACHWYCAJĄCYM.

Zachwytu doznajemy całym sobą. Nie da się go wyrazić słowami – jego przeżywaniu towarzyszą dźwięki, ruchy, gesty, mimika lub stany fizjologiczne: płacz, niemożność zaczerpnięcia oddechu. Częste jest również zamarcie w zachwycie, bezwiedny bezruch połączony z zatrzymaniem mrugania powiek na kilka sekund.

Zachwyt jest wyjątkowy, nie tak powszechny jak smutek, niepewność, zwątpienie. By zaistnieć potrzebuje ciekawości, uważności i przyjaznej przestrzeni: lasu, łąki, ogrodu… Najłatwiej i najpełniej umiejscawia się w Naturze oraz w drugim człowieku. Szczególnie często odczuwamy go w dzieciństwie. Dziecięca zdolność do zachwytu wynika z nieokiełznanej ciekawości – naturalnej, bo wszystko jest wtedy nowe, pierwsze.

Czy zachwytu można się nauczyć, wyćwiczyć? Małe, codzienne zachwyty biorą się z uważności, wrażliwości, otwartości. Patrząc na drzewo widzimy tylko drzewo, ale możemy też dostrzec zieleń i jej odcienie, pojedynczy liść i jego unerwienie, wreszcie twarze układające się z poruszanych przez wiatr liści. To ćwiczenia z uważności / codzienności.

Zachwyt pojawia się w oczach obserwatora, nie istnieje obiektywnie. Znaczenia są bowiem konstruowane przez nas samych albo przez drugą osobę – przewodnika. To jak postrzegamy rzeczywistość zależy od tego, jak nam o niej opowiadano, jak my o niej opowiadamy. Czasem wystarczy Ktoś, kto nas zatrzyma i pokaże coś, opowie o czymś w zupełnie inny sposób.

Według Keltner i Haidta wydarzenia wywołujące zachwyt mogą być jedną z najszybszych i najpotężniejszych metod osobistej zmiany i wzrostu. Potrzeba akomodacji wobec zachwytu prowokuje nas do zmiany utartego sposobu myślenia i postrzegania świata. Poszerza nasz horyzont poznawczy oraz ułatwia dokonywanie pozytywnych i trwałych zmian.

Odczuwanie zachwytu wzmacnia poczucie dobrostanu. Działa również prospołecznie – zwiększa w nas poczucie wspólnoty ze światem, przesuwa naszą uwagę poza siebie, sprawia że jesteśmy w stanie poczuć się częścią czegoś większego. Prowokuje, zmienia, otwiera na nowe.

Zachwyt to przestrzeń.

Zachwyt to sposób patrzenia.

To wybór nieobiektywny.

To odczuwanie bezkresu, przestrzeni, spokoju.

To akomodacja, dostosowanie, nowe uwarunkowanie.

Galeria Wozownia stanie się przestrzenią zachwytu, zmienną, kreowaną przez prezentowane prace: „…a wszystko co istnieje jest miłością” i „Nowe życie”, „Canis Lupus” i „Partytura na głosy Zwierzęce”; „Działania stołowe” i „Uczta”; „Przypadkowe przyjemności” i „Supermatka”. Pod koniec trwania wystawy „ja” artystki zniknie, uwaga przesunie się wówczas na zewnątrz, a „Zachwyt” stanie się przestrzenią dla innych artystek / artystów. Porozumienie / wspólnota / więź.

Hasła, w odniesieniu do których przestrzeń wystawy będzie się zmieniała:

23.06–6.07: wysłowienie / słowa znalezione / zapożyczenia

7.07–20.07: łagodny zamach na odbiorcę_czynię / w poszukiwaniu relacji

21.07–3.08: spotkanie / świętowanie / czas niezwykły

4.08–17.08: przypadkowa przyjemność życia codziennego

18.08–27.08: zachwyt / (w)spółdzielnia

 

/ Sonia Rammer: „O kobiecie, która myślała, że jest psem” / górna sala

do 9.07.2023

W trakcie pobytu rezydencjalnego na Grenlandii Sonię Rammer otaczała śnieżna, majestatyczna i lodowata pustka, w której jednymi z nielicznych ruchomych elementów były psy. Obserwowała ich zwyczaje i sposoby poruszania się po śniegu, by w końcu wejść w ich rolę własnym ciałem. Za działaniami artystki stoi pragnie oddania sprawiedliwości indywidualnej zwierzęcej egzystencji poprzez performatywne wejście w ich skórę i zasmakowanie uczucia stawania się radykalnie Innym wobec własnego człowieczeństwa i ludzkiej tożsamości.

Zarówno fotografie, jak i dokumentacja wideo, zrobione przez artystkę, są minimalistyczne: niewielka sylwetka „psa” porusza się spokojnie na mroźnym pustkowiu. To ekstremalne środowisko do testowania granic własnej tożsamości i prowokowania do refleksji nad (nie)szczelnością gatunkowych granic czy schyłkiem antropocenu z jego nadętym przekonaniem o wyższości człowieka ponad innymi gatunkami zamieszkującymi Ziemię.

Sonia Rammer – artystka, podróżniczka, psycholożka, zawodowo związana z Uniwersytetem Artystycznym im. M. Abakanowicz w Poznaniu (Wydział Edukacji Artystycznej i Kuratorstwa), gdzie prowadzi Pracownię Sztuki w Perspektywie Międzykulturowej. Brała udział w licznych wystawach zbiorowych i indywidualnych w kraju (m.in. BWA, Bielsko Biała; Wozownia, Toruń; BWA, Wrocław; Arsenał, Poznań; Art Station, Poznań; BWA, Bydgoszcz; AT, Poznań; MOS, Gorzów; BWA, Łódź; BWA, Leszno; Curators Lab, Poznań; DAP, Warszawa; Zamek Książąt Pomorskich, Szczecin) i za granicą (m. in. Jerozolima, Izrael; Nowy Jork, USA; Berlin, Niemcy; Hofsos, Islandia; Marpha, Nepal; Bruksela, Belgia). Na kształt jej twórczości wpływają doświadczenia międzykulturowe, zdobywane na rezydencjach artystycznych (np. Marpha Foundation, Nepal; Baer Art Center, Islandia; Arctic Culture Lab, Grenlandia), nieustające wychodzenie poza strefę komfortu, zarówno w życiu zawodowym, jak i osobistym, oraz pielęgnowanie związków międzygatunkowych. Pracuje w różnorodnych mediach.

Wystawa jest pokłosiem rezydencji artystycznej, jaką Sonia Rammer odbyła w Arctic Culture Lab na Grenlandii w kwietniu 2022 roku.

 

/ Szymon Osiński: „Mitopeja koloru” / półpiętro

do 9.07.2023

Bodźcem do podjęcia tematu koloru było dla artysty doświadczenie panoszącego się po ścianach, współczesnego malarstwa (często młodego), którego nastawienie wobec koloru wydawało się przyjmować posthistoryczny charakter. Szeroko przyjęta teoria kolorów oraz zaskakująco popularna psychologia barw jawią się jako niepodważalnie słuszne, przy czym, jak mogłaby to sugerować historia, ich zasadność nie jest wcale tak oczywista. Temat rodzi wiele uniwersalistycznych pokus. Liczne dziedziny, które go podejmują, mają tendencję do zamykania się we własnych bańkach. Brak dialogu między głęboko wyspecjalizowanymi dyscyplinami prowadzi do nierzetelnych badań oraz wniosków – kwestia koloru jest bynajmniej nierozwiązana.

Celem projektu Szymona Osińskiego jest stworzenie alternatywnego systemu kulturowego odczytu barw, a w kontekście wystawy w Wozowni – przedstawienie wstępnych założeń tegoż systemu. W ujęciu artysty: „Kolor nie jest brany pod uwagę jako potencjalne medium kreowania nowych znaczeń ani też przesuwania znaczeń dotychczasowych. Wchodzę w spór z dotychczasowym jego postrzeganiem. Budując osobny kontekst, oczekuję uzyskania przez barwę pewnej autonomii. Zakładam a priori, że kolor jest odczytywany przede wszystkim poprzez pryzmat kultury, zatem jako tkanka informacyjna (język) nie posiada inherentnych znaczeń”.

Sam tytuł „Mitopeja koloru” wiąże się ze zjawiskiem obecnym w literaturze okresu romantyzmu, polegającym na celowym przejmowaniu wątków mitologicznych i tworzeniu na ich podstawie fikcyjnych motywów literackich, zwanych motywami mitopeicznymi. Współcześnie mitopeizacja dotyczy nie tylko literatury, ale także np. filmów czy gier komputerowych.

Pojęcie mitopei w tytule wystawy Szymona Osińskiego tłumaczy i zarazem uwydatnia subiektywność prezentowanego przez niego świata. Jak artysta wskazuje: „Podjęcie się stworzenia mitopei jest kompromisem, potrzebnym dla uzyskania czytelności stworzonego przeze mnie systemu kulturowego odczytu barw”.

Szymon Osiński – jeszcze desperacko młody, studiuje Mediację Sztuki na wrocławskiej ASP. Nieograniczony jednym medium, najchętniej wraca do malarstwa, coraz częściej wychodzi w przestrzeń. Zafascynowany światem kolorów, historią pigmentów, symboliką barw oraz sposobem ich percepcji i oddziaływania. Zbyt skromny, aby dzielić się swoimi niezliczonymi osiągnięciami.

Artysta jest laureatem Nagrody Specjalnej Rektora UMK i Galerii Sztuki Wozownia dla najlepszej pracy studenckiej 12. Triennale Małych Form Malarskich.

 

/ Bartek Jarmoliński: “Trzewna materialność” / górna sala

kuratorka: Marta Smolińska

14.07–03.09.2023

otwarcie wystawy: 14.07 (piątek), godz. 18.00 / wstęp wolny

W ramach indywidualnej wystawy Bartłomieja Jarmolińskiego w Galerii Sztuki Wozownia w Toruniu można zobaczyć kolaże z serii „Dyskretny urok renesansu” oraz obrazy zatytułowane „Symbiosis”. Artysta przetwarza ikoniczne dla sztuki chrześcijańskiej obrazy. Na czym dokładnie polega jego strategia? Otóż kompozycje ukazujące Madonnę z Dzieciątkiem w najróżniejszych wersjach, Świętą Rodzinę, Świętą Annę Samotrzeć, Noli me tangere czy scenę Zwiastowania uzupełnia o motywy mięsa, wnętrzności i organów wewnętrznych. Są one widoczne wszędzie tam, gdzie na przedstawieniu źródłowym widoczna była odsłonięta skóra świętych postaci. Piękne, wyidealizowane i uduchowione fizjonomie o delikatnych rysach i wywróconych w górę oczach, gładkie dłonie uniesione w egzaltowanych gestach oraz nagie, różowiutkie i niewinne ciałko Chrystusa zamieniają się więc w otwarte rany; są odarte ze skóry, jakby granica między wnętrzem a zewnętrzem nagle po prostu zniknęła. Dochodzi do krwistego, dosadnego i pulsującego odsłonięcia tego, co zazwyczaj dla wzroku pozostaje ukryte: mięsności ciała. Z prac Jarmolińskiego wpatruje się w nas trzewna materialność. Nie można oderwać wzroku od tych tętniących krwiście mięśni, tkanek, pozwijanych jelit, lśniących i lepkich błon, żył i aort, zwojów mózgowych, które nagle wychynęły bezwstydnie spod przerwanej skóry świętych postaci, podając w wątpliwość ową ich świętość i wyjątkowość. W pracach Jarmolińskiego jak obuchem uderza kontrast między finezyjnie układającymi się draperiami, skrywającymi ciała świętych, a ich twarzami i dłońmi, z których wyziera surowe mięso. Jarmoliński zagląda zatem Madonnie i całej czeredzie innych świętych głęboko pod skórę. Nie znalazł tam jednak duszy, metafizycznej poświaty czy rajskiego blasku, lecz właśnie mięso, mięsność, na której bazuje życie, niezależnie, czy chodzi o Chrystusa lub zwykłego człowieka, a także i o zwierzę.

Bartek Jarmoliński, ur. 1975, doktor sztuk pięknych, artysta, kurator wystaw, pedagog. Absolwent Akademii sztuk Pięknych im. Władysława Strzemińskiego w Łodzi oraz Wydziału Artystycznego Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach (studia doktoranckie). Jego twórczość jest związana z malarstwem, fotografią, kolażem i performance. Zrealizował ponad 50 wystaw indywidualnych, brał udział w wielu wystawach zbiorowych w Polsce i za granicą (Niemcy, Holandia, Słowacja, Szkocja, Włochy). Ma na swym koncie nagrody i wyróżnienia: V nagroda – I Piotrkowskie Biennale Sztuki, Ośrodek Działań Artystycznych w Piotrkowie Trybunalskim, I nagroda w konkursie Armenia – tożsamość i miłość, Fundacja Polsko-Ormiańska Galeria Bardzo Biała w Warszawie, wyróżnienie EXIT 39. Biennale Malarstwa Bielska Jesień, galeria Bielska BWA, Bielsko Biała. Jego prace znajdują się w zbiorach Miejskiej Galerii Sztuki w Łodzi, BWA Galerii Bielskiej w Bielsku-Białej, kolekcji Regionalnej Zachęty w Katowicach, Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi, Muzeum Regionalnym w Brzezinach, kolekcji Hestii w Sopocie.

 

/ Edyta Majewska-Rosińska „Ja, Wisła” / półpiętro

wystawa w ramach projektu „Danzig meine (Liebe) vol. 3”

kuratorka: Katarzyna Lewandowska

14.07–3.08.2023

otwarcie wystawy i wykład autorki: 14.07 (piątek), godz. 18.00 / wstęp wolny

Galeria Sztuki Wozownia zaprasza na pierwszą z serii wystaw w ramach „Danzig meine (Liebe) vol. 3” – autorskiego projektu kuratorskiego Katarzyny Lewandowskiej, opierającego się na idei zaprezentowania w Toruniu osób artystycznych związanych z Gdańskiem. Cykl zainauguruje wystawa „Ja, Wisła” Edyty Majewskiej-Rosińskiej.

Jak mnie słyszysz?
Gdy jakiś czas temu dra Katarzyna Lewandowska zaproponowała mi udział w projekcie „Danzig meine (Liebe)”, zareagowałam, że przecież ja nie jestem z Gdańska, ani nawet nie jestem pewna, czy w ogóle lubię to miasto. Jak to mój kuzyn mówi – jestem z Trójmiasta: z Olsztyna, z Warszawy i z Sopotu. Oczywiście, że lubię Gdańsk, choć to bardzo dziwne miasto, okaleczone przez losy i czas, bez centrum.

Wiele lat temu, spacerując w industrialnych rejonach Gdańska, zapytałam znajomego: „Co to za rzeka?”. „To Martwa Wisła” – usłyszałam. Podniosło mi się ciśnienie, jestem sentymentalna, od lat mieszkam w Sopocie i nie zdawałam sobie sprawy, że Gdańsk też leży nad Wisłą, nawet jeśli jest Ona martwa. To zapewne nic odkrywczego, ale nie o geografii i topografii czy ciekach wodnych chcę mówić. Wisłę traktuję dość osobiście, znam Ją z wielu miejsc. Była i jest inspiracją wielu dzieł różnych dziedzin. W wielu miastach Polski wręcz czci się Wisłę. W Gdańsku, jakby niezauważona, ucieka do Morza, do Zatoki Gdańskiej.

Kiedyś, mówiąc, że Gdańsk to miasto stojące tyłem do morza, usłyszałam, że to nieprawda, bo przecież Stocznia Gdańska jest nad morzem. Otóż jest nad Wisłą, Martwą, ale nadal Wisłą. W Wikipedii wśród wielu treści o Wiśle znajduję informację, że Martwa Wisła nazywana była Samicą. W moich pracach m.in. przyrównuję Wisłę do starej kobiety, samicy wysłużonej, ale niedocenionej za swe poświęcenie, w zapomnieniu odchodzącej w nicość. Każda z prac jest niezależną formą, ale wspólnie tworzą poliptyk, płynący jak żywa woda. Estetyka pochodzi z mojego doktoratu, na potrzeby którego zaprojektowałam wykorzystaną tu czcionkę WavEd (Falowiec). Poliptyczne ciągi tworzą typograficzne ilustracje, które można dowolnie łączyć, a które w każdym zestawieniu korespondują ze sobą.

Słyszę Cię dobrze!

Edyta Majewska-Rosińska

Edyta Majewska-Rosińska jest absolwentką Wydziału Grafiki warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych w pracowni ilustracji prof. Janusza Stannego. Od 2010 roku pracuje na kierunku Grafika w Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku na stanowisku adiunkta i jest asystentką prof. ASP dr hab. Jacka Staniszewskiego w Pracowni Propagandy Społecznej. Uprawia grafikę projektową. Zajmuje się projektowaniem publikacji (książek, albumów, katalogów), tworzy plakaty, linoryty i własną typografię. Była dyrektorem artystycznym oraz autorką logo i makiet w magazynach „MediaArt”, „Filipinka” oraz znaków i systemów identyfikacji wizualnej, m. in. dla Komisji Trójstronnej Dialog, Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz Banku Pekao SA. Kilkukrotna laureatka konkursu PTWK na Najpiękniejszą Książkę Roku. Laureatka III Konkursu 30/30 na najpiękniejszą polską okładkę płytową z 2016 roku (2 miejsce). Od wielu lat współpracuje ze Stowarzyszenie na Drodze Ekspresji, działającym przy MOPS w Sopocie, tworząc projekty społeczne, a od 2016 r. jest autorką logo i projektów graficznych Kampanii Społecznej „Odmień Swoją Głowę” na temat świadomości o chorobach psychicznych. Bierze udział w wystawach o tematyce społecznej. Współtworzyła interdyscyplinarny projekt Sealencium kreujący identyfikację dźwiękową regionu Pomorza pod patronatem Marszałka Województwa Pomorskiego i trójmiejskich władz. W 2016 roku uzyskała stopień doktora w dziedzinie sztuk plastycznych, a jej artystyczna praca doktorska „Baśń o magicznych muszlach Sealencium” uzyskała stypendia Marszałka Województwa Pomorskiego dla Twórców Kultury (2017) i Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (2020).

———–

O projekcie „Danzig meine (Liebe) vol. 3”:

Pomysł był taki, żeby pokazać sztukę gdańską w Toruniu, zaprezentować osoby artystyczne, które były bądź są związane z Akademią Sztuk Pięknych w Gdańsku. To, co i jak tworzą, stanowi swoistą wizualną matrycę rzeczywistości, w której żyjemy. One/Oni natomiast są jak soczewki wychwytujące i skupiające w jednym punkcie fragmenty świata – ludzkiego i pozaludzkiego. Wrażliwość zapraszanych przeze mnie osób artystycznych, była jedyną wytyczną wyboru. Ich empatia do Innego, opór wobec zła, walka o godność, szacunek oraz elementarne prawa dla wszystkich, to charakterystyki, które wskazały na Osoby zaproszone do tego autorskiego projektu.

Czy ten tytuł należy tłumaczyć? Być może tak, być może nie.

Trójmiasto stało się dla nich domem, szczególnie Gdańsk – przez szkołę, którą ukończyli i w której niektórzy z Nich do dzisiaj pracują.

Tytuł tej interwencji zapisany po niemiecku odwołuje się do historii Gdańska / Trójmiasta – miasta kilkorga narodowości, tyglu wielu kultur, języków, religii, obyczajów. Kooperatywność, wspólnotowość a jednocześnie wyraźna osobność grup, przy zachowaniu swojej odrębności i szacunku do Innego stanowiły o specyfice tego miejsca. Język niemiecki jest również zmatrycowaną wykładnią o jednym z najgorszych upodleń istoty ludzkiej, tej pełnej pychy i nienawiści oraz systemu, który całkowicie zdehumanizował i oprawcę i jego ofiarę. Osoby artystyczne z „Danzig meine (Liebe)” nierzadko mierzą się ze złem, które znowu coraz częściej ma faszystowską i nazistowską gębę w patriotycznym przebraniu. Reagują na nadużycia władzy, obnażając jej nieprawdopodobną hipokryzję i głupotę.

Każda władza to uosobienie zła.

Sztuka jest potężnym narzędziem, którym można i należy zmieniać coraz bardziej kloaczną rzeczywistość. Herbert Marcuse jakiś czas temu napisał: „Oto prawda sztuki: świat jest naprawdę takim, jakim przedstawia go sztuka”. Zaproszone/-ni robią to. Uwrażliwiają na Innego. Zawstydzają siebie i nas.

Dlaczego Liebe w nawiasie? Miłość jest potrzebna, ale też jest bardzo trudna. Daje siłę i ją zabiera, jest to uczucie pochłaniające, zasysające, zazdrosne, kiczowate, piękne i twórcze. Liebe niszczy i buduje.

Danzig meine (Liebe) miało dwie odsłony. Pierwsza koncentrowała się na indywidualnej prezentacji (formułę przełamała Zosia Martin, która oprócz pokazu instalacji „Św. P”, zrobiła też koncert razem ze swoim przyjacielem Grzesiem, jako kolektyw Gnojki) i odbywała się w Kulturhauz – miejscu wolnościowym, anarchistycznym, mieszczącym się w starej kamienicy na ulicy Poniatowskiego. Druga natomiast była sytuacją wspólną i relacyjną pomiędzy Jackiem Staniszewskim, Anną Kalwajtys, Moniką Weychert i mną. Pokaz odbył się w Galerii S należącej do Wydziału Sztuk Pięknych UMK w Toruniu.

Trzecie spotkanie zaistnieje w Galerii Wozownia w Toruniu. Zaprosiłam trzy artystki: Edytę Majewską-Rosińską, Anię Włodarską i Martynę Jastrzębską. Wszystkie są wykładowczyniami gdańskiej ASP. Wszystkie też są pełne troski o Innego, czule, choć czasami bardzo boleśnie, o nim opowiadają.

Katarzyna Lewandowska

 

WYDARZENIA

/ Wernisaż wystawy Bartka Jarmolińskiego i Edyty Majewskiej-Rosińskiej

14.07 (piątek), godz. 18.00

wstęp wolny

 

/ (W)spółdzielnia – open call towarzyszący wystawie Elżbiety Jabłońskiej “Zachwyt”

do 28.07.2023

Drogie/Drodzy!

Podobnie jak w wielu moich wcześniejszych działaniach, które wychodziły poza zasady klasycznych wystaw czy pokazów, kierując swoją energię w obszar działań wspólnotowych, również tym razem zachęcam Was do realnego udziału w wystawie „Zachwyt” i współdzielenia ze mną przestrzeni galerii.

Zachwyt jest emocją, stanem wyjątkowym. Można doświadczać go na różnych poziomach afektu, ekscytacji, fascynacji, entuzjazmu, czasem wchodząc w obszar egzaltacji, podekscytowania, poruszenia czy rozgorączkowania. Towarzyszy mu uniesienie, wzburzenie, zaaferowanie, niekiedy błogość, radość, oszołomienie, ale też oczarowanie, trans czy uwielbienie.

Zachwyt” jest przestrzenią do Waszej dyspozycji. Jeśli chcecie podzielić się swoją osobistą refleksją dotyczącą zachwytu i udostępnić jakiekolwiek formy Waszej twórczości – zapraszam.

Elżbieta Jabłońska

Regulamin udziału w projekcie (w)spółdzielnia w ramach wystawy „Zachwyt”.

 

wróć